Wystąpienie Burmistrza Miasta i Gminy Ruciane-Nida, Leszka Marka Gryciuka przedstawione na IV Nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej, dnia 28 października 2004 r.
Wiadomość przeniesiona do archiwum
Wysoka Rado! Szanowni Państwo!
Mijają dwa lata, gdy z woli mieszkańców w wyborach bezpośrednich zostałem Burmistrzem Miasta i Gminy Ruciane – Nida. Czas ten pozwolił mi na weryfikację mojego spojrzenia na sprawy gminne i problemy, z którymi musiałem się zmierzyć. Często na sesjach, komisjach Rady Miejskiej dzieliłem się tą informacją, próbowałem wspólnie z radnymi je rozwiązywać. Wielokrotnie doświadczyłem troski radnych o nasze sprawy, co pozwoliło mi wierzyć, że mimo tragicznej sytuacji finansowej naszej Gminy wspólnie potrafimy te trudności przezwyciężyć. Pamiętacie Państwo początek kadencji, gdy musiałem starać się o kredyt z Banku Spółdzielczego w wysokości 800 000 zł na pokrycie zobowiązań ciążących na gminie z tytułu rozpoczętych inwestycji. Później, kolejne kłopoty związane z obligacjami komunalnymi, czy też z zakończeniem budowy sali widowiskowo–sportowej. Do tego dochodziły jeszcze umowy z NFOŚ I WFOŚ, które należało realizować, a w kasie gminnej brak było środków na realizację zobowiązań. Nie spłacenie tych zobowiązań groziło zwrotem kwoty ponad 5 mln złotych. Czas, który poświęcałem sprawom gminy, wielokrotnie po kilkanaście godzin dziennie, kosztem swojego zdrowia i rodziny, nie pozwalał mi na zauważenie działań podejmowanych przez Przewodniczących Rady Miejskiej, które są i były dla gminy i jej mieszkańców szkodliwe. Dzisiaj, po wielu doświadczeniach jestem przekonany, że przewodniczący działają w myśl zasady: im gorzej - tym lepiej, dosłownie: im gorzej Gminie - tym lepiej nam. Może dlatego czasem wydaje mi się, że żyję w wirtualnym świecie. Obraz, który mam przed oczyma jest wręcz nierzeczywisty. Przecież jest to niemożliwe, by w ciągu niespełna dwóch lat przechodzić kontrole NIK-u, RIO, czy też biegłego rewidenta badającego inwestycje gminne, które przed wyborami były przecież atutem kandydatów na Burmistrza Miasta i Gminy, czy radnych Rady Miejskiej, teraz dla niektórych są patologiczną działalnością, która doprowadziła do zapaści finansowej. Niemożliwe jest także to, by prezesi spółdzielni mieszkaniowych, teraz radni Rady Miejskiej zaskarżali swoją gminę do sądu, przecież składali ślubowanie, iż będą swoje obowiązki sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro swojej Gminy, będą działać z myślą o niej. A czy możliwe jest, by radny prowadzący działalność na mieniu gminnym był dalej radnym? Tak, jest to możliwe i nie tylko w tym wirtualnym świecie, ponieważ to stan obecny - rzeczywistość naszej gminy. Gminie znajdującej się w bardzo trudnej sytuacji finansowej, która w poprzedniej kadencji chciała więcej niż wolno jej było zrobić, pomagają nie Ci, którzy zostali wybrani przez społeczeństwo, ale ludzie obcy, którym na sercu leży dobro naszej małej ojczyzny. Są to gorzkie słowa, nie dotyczą radnych, którym na co dzień bliskie są sprawy gminy i robią wszystko, by wspomóc mnie w moich działaniach, służą radą i pomocą. Dzwonią, gdy coś niedobrego dzieje się w naszej gminie.
Większość z nas cieszy się z tego, że mamy nową, funkcjonalną oczyszczalnię ścieków, kanalizację całego miasta, czy salę widowiskowo-sportową. Ta większość doskonale zdaje sobie sprawę, że za te inwestycje trzeba będzie teraz zapłacić, nie oskarżają całego świata, lecz starają się aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym. Są jednak wśród nas radni zaślepieni nienawiścią do mnie. Te osoby zrobią wszystko, by zaszkodzić mnie, ale tak naprawdę szkodzą naszej społeczności. Przez dwa lata cierpliwie przyglądałem się tej chorobie, nie reagowałem na wszelkie próby zdyskredytowania mojej osoby, donosy, puszczanie plotek typu „już za chwilę będzie w gminie zarząd komisaryczny”, czy też „przestaliśmy być miastem - straciliśmy prawa miejskie”. Mało tego. Nie odpowiadałem tym samym, czym posługiwali się moi przeciwnicy, choćby pozwanie mnie przez kontrkandydata w wyborach na Burmistrza do sądu, czy też wytoczenie sprawy sądowej Gminie o wypłatę dodatków mieszkaniowych. Przypominam, że spółdzielnie mieszkaniowe również nie płacą dla PEC-u za ciepło, nie pisałem pism do Wojewody na bezczynność Przewodniczących Rady, ale nadszedł moment, gdy musiałem zareagować. Tym razem zostały przekroczone wszelkie normy, jakie obowiązują mnie i obecnych tu radnych. Zostałem zmuszony do powiadomienia Prokuratury o sprawdzenie, czy popełniono przestępstwo przez Przewodniczącego Rady Miejskiej Pana Bogdana Słabka z artykułu 266 kodeksu karnego, który brzmi: Funkcjonariusz publiczny, który ujawnia osobie nieuprawnionej informację stanowiącą tajemnicę służbową lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, oraz kto wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu zobowiązaniu ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową podlega karze. Takie zdarzenie miało miejsce w tym urzędzie. Zdarzenie o tyle karygodne, że mogło doprowadzić do zwolnienia pracownika odpowiedzialnego za tajność korespondencji, a sprawca nie widział w tym nic zdrożnego - mało tego, działał bez upoważnienia Rady Miejskiej, wbrew woli dwóch komisji Rady Miejskiej, które wnioskowały o sprzedaż nieruchomości w drodze przetargu. Wniosek i notatkę służbową Państwo Radni otrzymali zaraz po powiadomieniu Prokuratury. Na czym polega przestępstwo – by nie przedstawiać szczegółów, powiem krótko – Pan Bogdan Słabek wykorzystując swoją funkcję dostarczył podanie, wniosek naszych dzierżawców, prezesowi GS „Samopomoc Chłopska”, a ten wykorzystał go przeciw naszej gminie i woli dzierżawców. Rzecz niepojęta, chyba ewenement w historii naszej gminy, ale tak proszę Państwa działają niektórzy na rzecz naszej Gminy. Dodatkowo został złamany przepis Statutu Miasta i Gminy, który mówi o zasadach dostępu i korzystania przez obywateli z dokumentów.
Jak by tego było mało, w związku z zaistniałą sytuacją oraz bieżącą działalnością urzędu i realizacją budżetu, prosiłem o zwołanie sesji Rady Miejskiej w październiku. Zaproponowałem termin 26 lub 27 październik 2004. W odpowiedzi Pani Sekretarz, poinformowała mnie, że Panowie Przewodniczący nie widzą potrzeby zwoływania sesji w tym terminie i powiadomienia wszystkich radnych o zaistniałej sytuacji. W związku z powyższym zmuszony byłem do napisania wniosku o sesję nadzwyczajną. O tym fakcie pracownik Rady poinformował Pana Słabka i Pana Stawryłłę. Sesja miała się odbyć w ubiegły piątek. Po raz kolejny zostało złamane prawo, tym razem miejscowe. Tak jak Konstytucja jest pierwszą ustawą w naszym Państwie, tak Statut Miasta i Gminy Ruciane – Nida jest tym pierwszym najważniejszym prawem miejscowym dla naszych mieszkańców. Ale czymże jest prawo dla naszych przewodniczących, kim dla nich jest Burmistrz wybrany w wyborach bezpośrednich przez mieszkańców, idąc dalej kim są pozostali radni, którzy zasiadają na tej sali. Dla mnie odpowiedź jest jedna – niczym i nikim. To oni stanowią prawo w naszej gminie.
Kończąc wydawałoby się tak lakonicznie brzmiący temat, jakim jest współpraca między organami gminy muszę powiedzieć, że odpowiedzialność za los i przyszłość tej Gminy nie spoczywa li tylko na moich barkach i pracownikach urzędu, ale również na uczciwych, odpowiedzialnych i aktywnych radnych. Nie takich jednak, którzy przyglądają się moim działaniom od dwóch lat licząc na potknięcia, potrafią tylko krytykować lub wstrzymywać się od głosowań na komisjach czy sesjach Rady Miejskiej, mało tego, łamią prawo. Dzisiejszy przykład pokazuje, że można posunąć się nawet do wynoszenia dokumentów z urzędu, nie respektowania zapisów Statutu, a co będzie jutro?
Mam nadzieję, że po mojej wystąpieniu, na forum dzisiejszej sesji wypowiedzą się wszyscy tutaj obecni i może przestaniemy bezczynnie przyglądać się i mówić, że wszystko jest w porządku, a problemem jest wyłącznie to, że nie potrafię „dogadać się” z panem przewodniczącym. Oświadczam, że jest to stwierdzenie nieprawdziwe. Dla dobra mojej gminy jestem gotów dogadać się z każdym, kto jej dobrze życzy i działa na jej korzyść.
Mam nadzieję, że te dwa lata udowodniły prawdziwość moich słów, jednocześnie podkreślam, iż nie pozwolę na tego typu działania, jakie miały miejsce w urzędzie.
Mijają dwa lata, gdy z woli mieszkańców w wyborach bezpośrednich zostałem Burmistrzem Miasta i Gminy Ruciane – Nida. Czas ten pozwolił mi na weryfikację mojego spojrzenia na sprawy gminne i problemy, z którymi musiałem się zmierzyć. Często na sesjach, komisjach Rady Miejskiej dzieliłem się tą informacją, próbowałem wspólnie z radnymi je rozwiązywać. Wielokrotnie doświadczyłem troski radnych o nasze sprawy, co pozwoliło mi wierzyć, że mimo tragicznej sytuacji finansowej naszej Gminy wspólnie potrafimy te trudności przezwyciężyć. Pamiętacie Państwo początek kadencji, gdy musiałem starać się o kredyt z Banku Spółdzielczego w wysokości 800 000 zł na pokrycie zobowiązań ciążących na gminie z tytułu rozpoczętych inwestycji. Później, kolejne kłopoty związane z obligacjami komunalnymi, czy też z zakończeniem budowy sali widowiskowo–sportowej. Do tego dochodziły jeszcze umowy z NFOŚ I WFOŚ, które należało realizować, a w kasie gminnej brak było środków na realizację zobowiązań. Nie spłacenie tych zobowiązań groziło zwrotem kwoty ponad 5 mln złotych. Czas, który poświęcałem sprawom gminy, wielokrotnie po kilkanaście godzin dziennie, kosztem swojego zdrowia i rodziny, nie pozwalał mi na zauważenie działań podejmowanych przez Przewodniczących Rady Miejskiej, które są i były dla gminy i jej mieszkańców szkodliwe. Dzisiaj, po wielu doświadczeniach jestem przekonany, że przewodniczący działają w myśl zasady: im gorzej - tym lepiej, dosłownie: im gorzej Gminie - tym lepiej nam. Może dlatego czasem wydaje mi się, że żyję w wirtualnym świecie. Obraz, który mam przed oczyma jest wręcz nierzeczywisty. Przecież jest to niemożliwe, by w ciągu niespełna dwóch lat przechodzić kontrole NIK-u, RIO, czy też biegłego rewidenta badającego inwestycje gminne, które przed wyborami były przecież atutem kandydatów na Burmistrza Miasta i Gminy, czy radnych Rady Miejskiej, teraz dla niektórych są patologiczną działalnością, która doprowadziła do zapaści finansowej. Niemożliwe jest także to, by prezesi spółdzielni mieszkaniowych, teraz radni Rady Miejskiej zaskarżali swoją gminę do sądu, przecież składali ślubowanie, iż będą swoje obowiązki sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro swojej Gminy, będą działać z myślą o niej. A czy możliwe jest, by radny prowadzący działalność na mieniu gminnym był dalej radnym? Tak, jest to możliwe i nie tylko w tym wirtualnym świecie, ponieważ to stan obecny - rzeczywistość naszej gminy. Gminie znajdującej się w bardzo trudnej sytuacji finansowej, która w poprzedniej kadencji chciała więcej niż wolno jej było zrobić, pomagają nie Ci, którzy zostali wybrani przez społeczeństwo, ale ludzie obcy, którym na sercu leży dobro naszej małej ojczyzny. Są to gorzkie słowa, nie dotyczą radnych, którym na co dzień bliskie są sprawy gminy i robią wszystko, by wspomóc mnie w moich działaniach, służą radą i pomocą. Dzwonią, gdy coś niedobrego dzieje się w naszej gminie.
Większość z nas cieszy się z tego, że mamy nową, funkcjonalną oczyszczalnię ścieków, kanalizację całego miasta, czy salę widowiskowo-sportową. Ta większość doskonale zdaje sobie sprawę, że za te inwestycje trzeba będzie teraz zapłacić, nie oskarżają całego świata, lecz starają się aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym. Są jednak wśród nas radni zaślepieni nienawiścią do mnie. Te osoby zrobią wszystko, by zaszkodzić mnie, ale tak naprawdę szkodzą naszej społeczności. Przez dwa lata cierpliwie przyglądałem się tej chorobie, nie reagowałem na wszelkie próby zdyskredytowania mojej osoby, donosy, puszczanie plotek typu „już za chwilę będzie w gminie zarząd komisaryczny”, czy też „przestaliśmy być miastem - straciliśmy prawa miejskie”. Mało tego. Nie odpowiadałem tym samym, czym posługiwali się moi przeciwnicy, choćby pozwanie mnie przez kontrkandydata w wyborach na Burmistrza do sądu, czy też wytoczenie sprawy sądowej Gminie o wypłatę dodatków mieszkaniowych. Przypominam, że spółdzielnie mieszkaniowe również nie płacą dla PEC-u za ciepło, nie pisałem pism do Wojewody na bezczynność Przewodniczących Rady, ale nadszedł moment, gdy musiałem zareagować. Tym razem zostały przekroczone wszelkie normy, jakie obowiązują mnie i obecnych tu radnych. Zostałem zmuszony do powiadomienia Prokuratury o sprawdzenie, czy popełniono przestępstwo przez Przewodniczącego Rady Miejskiej Pana Bogdana Słabka z artykułu 266 kodeksu karnego, który brzmi: Funkcjonariusz publiczny, który ujawnia osobie nieuprawnionej informację stanowiącą tajemnicę służbową lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, oraz kto wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu zobowiązaniu ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową podlega karze. Takie zdarzenie miało miejsce w tym urzędzie. Zdarzenie o tyle karygodne, że mogło doprowadzić do zwolnienia pracownika odpowiedzialnego za tajność korespondencji, a sprawca nie widział w tym nic zdrożnego - mało tego, działał bez upoważnienia Rady Miejskiej, wbrew woli dwóch komisji Rady Miejskiej, które wnioskowały o sprzedaż nieruchomości w drodze przetargu. Wniosek i notatkę służbową Państwo Radni otrzymali zaraz po powiadomieniu Prokuratury. Na czym polega przestępstwo – by nie przedstawiać szczegółów, powiem krótko – Pan Bogdan Słabek wykorzystując swoją funkcję dostarczył podanie, wniosek naszych dzierżawców, prezesowi GS „Samopomoc Chłopska”, a ten wykorzystał go przeciw naszej gminie i woli dzierżawców. Rzecz niepojęta, chyba ewenement w historii naszej gminy, ale tak proszę Państwa działają niektórzy na rzecz naszej Gminy. Dodatkowo został złamany przepis Statutu Miasta i Gminy, który mówi o zasadach dostępu i korzystania przez obywateli z dokumentów.
Jak by tego było mało, w związku z zaistniałą sytuacją oraz bieżącą działalnością urzędu i realizacją budżetu, prosiłem o zwołanie sesji Rady Miejskiej w październiku. Zaproponowałem termin 26 lub 27 październik 2004. W odpowiedzi Pani Sekretarz, poinformowała mnie, że Panowie Przewodniczący nie widzą potrzeby zwoływania sesji w tym terminie i powiadomienia wszystkich radnych o zaistniałej sytuacji. W związku z powyższym zmuszony byłem do napisania wniosku o sesję nadzwyczajną. O tym fakcie pracownik Rady poinformował Pana Słabka i Pana Stawryłłę. Sesja miała się odbyć w ubiegły piątek. Po raz kolejny zostało złamane prawo, tym razem miejscowe. Tak jak Konstytucja jest pierwszą ustawą w naszym Państwie, tak Statut Miasta i Gminy Ruciane – Nida jest tym pierwszym najważniejszym prawem miejscowym dla naszych mieszkańców. Ale czymże jest prawo dla naszych przewodniczących, kim dla nich jest Burmistrz wybrany w wyborach bezpośrednich przez mieszkańców, idąc dalej kim są pozostali radni, którzy zasiadają na tej sali. Dla mnie odpowiedź jest jedna – niczym i nikim. To oni stanowią prawo w naszej gminie.
Kończąc wydawałoby się tak lakonicznie brzmiący temat, jakim jest współpraca między organami gminy muszę powiedzieć, że odpowiedzialność za los i przyszłość tej Gminy nie spoczywa li tylko na moich barkach i pracownikach urzędu, ale również na uczciwych, odpowiedzialnych i aktywnych radnych. Nie takich jednak, którzy przyglądają się moim działaniom od dwóch lat licząc na potknięcia, potrafią tylko krytykować lub wstrzymywać się od głosowań na komisjach czy sesjach Rady Miejskiej, mało tego, łamią prawo. Dzisiejszy przykład pokazuje, że można posunąć się nawet do wynoszenia dokumentów z urzędu, nie respektowania zapisów Statutu, a co będzie jutro?
Mam nadzieję, że po mojej wystąpieniu, na forum dzisiejszej sesji wypowiedzą się wszyscy tutaj obecni i może przestaniemy bezczynnie przyglądać się i mówić, że wszystko jest w porządku, a problemem jest wyłącznie to, że nie potrafię „dogadać się” z panem przewodniczącym. Oświadczam, że jest to stwierdzenie nieprawdziwe. Dla dobra mojej gminy jestem gotów dogadać się z każdym, kto jej dobrze życzy i działa na jej korzyść.
Mam nadzieję, że te dwa lata udowodniły prawdziwość moich słów, jednocześnie podkreślam, iż nie pozwolę na tego typu działania, jakie miały miejsce w urzędzie.